Badania naukowe dowodzą, że bat nie przyspiesza biegu koni wyścigowych. Jego brak nie zmniejsza bezpieczeństwa gonitw i nie utrudnia prowadzenia koni. Ale światu wyścigowemu trudno go zakazać.


Świat dyskutuje o zakazie używania bata na wyścigach konnych

Świat dyskutuje o zakazie używania bata na wyścigach konnych

Badania naukowe dowodzą, że bat nie przyspiesza biegu koni wyścigowych. Jego brak nie zmniejsza bezpieczeństwa gonitw i nie utrudnia prowadzenia koni. Ale światu wyścigowemu trudno go zakazać.

W interesie branży wyścigów konnych leży wyeliminowanie bata jako przyspieszacza. Tak podpowiada   choćby zwykły instynkt samozachowawczy. Baty i tak, prędzej czy póżniej, będą zakazane. Współczesna opinia publiczna nie akceptuje przemocy. 

Dla coraz większej grupy rodziców niedopuszczalna jest forma perswazji w postaci klapsa wobec histeryzującego dziecka. Przecieramy oczy ze zdumienia, oglądając w internecie materiał filmowy, w którym imam tłumaczy dziennikarzowi telewizyjnemu, jak należy bić żonę: przede wszystkim nie tak, żeby zostawić ślady; nie wolno za wysoko podnosić ręki. Oglądamy z niedowierzaniem, nie będąc pewnym, czy to aby nie fake.

Tak samo jak wynurzenia imama wyglądają instrukcje używania bata w prawidłach wyścigowych: ile razy można uderzyć, jak wysoko unieść ramię, w którym miejscu dystansu wyścigowego. Te zalecenia wynikają z troski o konie, tak samo jak wywód imama ma na celu dobro żon.

Od lat 80. jestem bywalcem wyścigów. Baty na finiszu to normalny widok. Muszę się przyznać, że jeszcze kilka lat temu, pracując już na torze, nie przywiązywałem do tego większej wagi. Tak zawsze było, że żeby wygrać, trzeba uderzyć. Ale świat się zmienia i moi rówieśni koledzy, których staram się zarazić wyścigową pasją, coraz częściej mnie pytali: „Powiedz, proszę, dlaczego oni tak tłuką te konie?”.

Odpowiadałem, jak wszyscy z branży, że inaczej dżokeje nie wygraliby wyścigu, że można by im zarzucić, iż nie dołożyli należytych starań dla osiągnięcia zwycięstwa, czyli – w domyśle – ułożyli gonitwę. Mowa ciała moich słuchaczy informowała, że nie byłem przekonujący.

Nieraz brałem udział w fachowych dyskusjach z udziałem autorytetów, w których analizowany był wpływ uderzenia batem na dłuższą akcję nóg konia. Szczerze mówiąc, nikt z wykładowców i dyskutantów nie przedstawił na to przekonującego dowodu, ale wszyscy kiwali ze zrozumieniem głowami.

Anna Stasiak, była amazonka mająca doświadczenie w pracy z końmi metodami naturalnymi, postuluje, żeby baty były dozwolone, ale jedynie dla bezpieczeństwa jeźdźców, czyli można by ich używać tylko w sytuacji zagrożenia. W dyskusjach o bacie prowadzonych w krajach potężnych wyścigowo sam fakt, że należy zapanować nad okrucieństwem wobec koni, nie jest w ogóle kwestionowany. Stąd te różne ograniczenia w kwestii używania bata w przepisach wyścigowych poszczególnych państw. Ale teraz na plan pierwszy zaczyna się wysuwać wątek bezpieczeństwa jeźdźców. I z nim bardzo trudno dyskutować. Kilkanaście lat temu australijscy dżokeje zagrozili odmową startów w gonitwach z ograniczonym limitem uderzeń batem. Bat to nie jest na antypodach problem nowy. W 1966 roku na słynny tor Flemington w Melbourne wtargnął były dżokej Walter Hoysted z dwururką i wypalił ostrzegawczo w powietrze. Zagroził, że zastrzeli każdego jeźdźca, który będzie tłukł konia. Hoysted nie był wariatem. – Zanim wziąłem strzelbę, dużo nad tym myślałem. Nie chciałem zrobić z siebie głupka. Konie czują ból jak każdy z nas – powiedział po rozprawie sądowej dziennikarzom.

Hoysted znany był z tego, że jeździł po Melbourne furgonetką z podobiznami zwycięskich koni. Przy nich były liczby. Ale to nie były liczby odniesionych zwycięstw, lecz otrzymanych batów.

Argument bezpieczeństwa jest bardzo trudny do obalenia. Wszak o tym, co się dzieje podczas gonitwy, najlepiej wiedzą dżokeje. Wyścigi to sport ekstremalny, jeźdźcy ryzykują życie. To oni najlepiej wiedzą, jakie numery potrafią wywinąć konie. Nie można za nich, na ich konto, być łaskawym dobrodziejem.

Ale… Ostatnie badania przeprowadzone w Anglii przez australijskich naukowców nie potwierdzają tezy o większym bezpieczeństwie gonitw z batami. Jednak nadal trudno na ten temat dyskutować, bo to nie jest kwestia wyników badań, lecz środowiskowych i osobistych przekonań mających swe źródło w tradycji oraz w indywidualnych i zbiorowych doświadczeniach życia zawodowego. To także często kwestia wiary, a ta jest poza racjonalną analizą.

Australijscy naukowcy przebadali 126 angielskich wyścigów z udziałem 1178 koni, w tym 67 gonitw bez bata i 59 z batem. Badane wyścigi rozgrywane były od stycznia 2017 do grudnia 2019 r., wszystkie były płaskie, odbyły się na tym samym torze, na takim samym dystansie i z taką samą liczą koni o podobnej klasie. Jakie są ich wnioski końcowe? Badacze nie znaleźli dowodów na to, że używanie bata pozwala lepiej prowadzić konia, poprawia bezpieczeństwo koni lub dżokejów i sprawia – co jest zaskakujące dla wszystkich – że konie biegną szybciej.

Trochę inne badanie, dotyczące tylko zależności pomiędzy użyciem bata a osiąganymi przez konie wynikami, przeprowadzono wcześniej w Australii. Wzięło w nim udział 61 koni startujących w pięciu wyścigach na tym samym torze, na sprinterskich dystansach. Miały zainstalowane przy siodłach czujniki. Autorzy są naukowo precyzyjni w metodzie i wyciąganiu wniosków, dlatego proponują kontynuowanie badania z użyciem dokładniejszych narzędzi. Wychodzą z założenia, że wyścigowe bicie konia jest wbrew teorii uczenia się, bo oto zwierzę dostaje karę za to, że wykonało polecenie. Bardziej zgodne z teorią uczenia się byłoby postukiwanie konia aż do chwili, gdy odpowie przyspieszeniem. Takie badanie przeprowadzili na wyścigach quarter horse Amerykanie. Okazało się, że konie rytmicznie uderzane w łopatkę skracały wykrok i zwiększały częstotliwość ruchu kończyn, ale nie zwiększały prędkości. Australijczycy proponują powtórzenie takiego badania na koniach pełnej krwi uderzanych w zad.

W badaniu na użycie bata konie obserwowano na 600, 400 i 200 metrach przed celownikiem. Największe prędkości osiągały one między 600. a 400. m. Na 200. metrze słabły. A to w końcówce wyścigu były najbardziej okładane. Autorzy są zdania, że te konie, które były bite, bez stosowania bata też byłyby w czołówce. Jednak – jak zauważają – nie można powiedzieć, że użycie bata nie mogło wpłynąć na prędkość pojedynczego konia na ostatnich 400 metrach. Pięć koni przyspieszyło na finiszu, w tym jeden nieuderzany batem. Aczkolwiek wyniki globalne wskazują na to, że w końcówce wyścigu konie nie odpowiadały na uderzenia przyspieszeniem.

Konkluzja autorów badania jest następująca: żeby być w zgodzie z zasadami etycznymi, trzeba powiedzieć, iż bicie zmęczonych koni w imię sportu jest bardzo trudne do uzasadnienia, nawet gdyby w przeciwieństwie do ustaleń badania użycie bata powodowało szybszy bieg.

Barbara Bossak-Herbst, autorka znakomitej książki „Warszawska enklawa. Świat wyścigów konnych na Służewcu”, mówi to samo innymi słowami: „Jeśli w XXI w. dalej projektujemy cnotę dzielności na konie, powinno to oznaczać, że wysoko oceniamy te konie, które wygrywają bez stosowania środków przymusu”.

Nic mi nie wiadomo o podobnych badaniach w gonitwach skakanych. Ponieważ poziom trudności jest tu o wiele wyższy, dyskusja nad stosowaniem bata będzie trudniejsza. Tak samo jak bardziej skomplikowane będą ewentualne badania. Norwegowie wybrnęli z tego w ten sposób, że w gonitwach przeszkodowych, a także płaskich dla dwulatków, dopuszczają użycie batów w sytuacjach zagrożenia. Natomiast w wyścigach płaskich dla koni trzyletnich i starszych Norwegia, jako pierwszy i jedyny kraj na świecie, zupełnie wyeliminowała baty.

Dzisiaj mamy COVID i tysiące związanych z tym problemów. Ale – mam nadzieję – świat wróci do normy, ludzie zasiądą w restauracjach, pójdą na koncerty, mecze i wyścigi konne. W naszym obszarze kulturowym społeczna dezaprobata dla przemocowych praktyk w stosunku do zwierząt będzie coraz większa. Bez względu na indywidualne poglądy na tę sprawę, trzeba to przyjąć do wiadomości.

 

PS Na koniec uwaga wynikająca z mojego osobistego doświadczenia jeźdźca, instruktora, obserwatora zachowań koni. Jeśli koń zorientuje się, że nie mamy wobec niego środków perswazji, to tę wiedzę wykorzysta, żeby nie robić tego, na co nie ma ochoty. W stadzie konie kopią się bezlitośnie. Jakkolwiek brutalnie by to zabrzmiało – ból jest narzędziem poznawczym. Eliminacja bata to rewolucja w treningu i hodowli koni. Ale to temat na inny artykuł.

 

To kolejny tekst, w którym redakcja „Folbluta. Magazynu o wyścigach” porusza szeroko dyskutowany na świecie temat używania bata podczas wyścigów. Pisze o tym Anna Stasiak, była amazonka i wspomina dr Barbara Bossak-Herbst, socjolog. Zapraszamy do wyrażenia swojego zdania praktyków – trenerów i jeźdźców, wszak oni są najbliżej żywej materii wyścigu. Ta rozmowa jest głównie o nich, nie powinna więc odbywać się bez nich.

 

* zdjęcie tytułowe – Agata Władyczka 

Zobacz też