Bat dozwolony tylko w sytuacjach zagrażających bezpieczeństwu ludzi i koni

Bat dozwolony tylko w sytuacjach zagrażających bezpieczeństwu ludzi i koni

Dyskusja o zasadności używania bata w wyścigach konnych wywołuje coraz więcej emocji i skrajnych opinii. Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy mają swoje argumenty. Ja, była amazonka, uważam, że bata należy zaniechać.

Podstawowym powodem jest fakt, że bat sprawia zwierzęciu ból. Wiem, co to znaczy siedzieć na koniu ważącym 500 kg i z prędkością 60 km na godzinę mknąć w grupie innych koni i jeźdźców po zielonej bieżni. Nieobce są mi sytuacje, w których nie wszystko dzieje się tak, jakbyśmy chcieli, gdy koń decyduje, że nie skręci, albo inny nagle wpadnie mu pod nogi. Znam emocje związane z rywalizacją, gdy konie ławą pędzą do celownika, a w ręce dzierży się bat, który może zapewnić zwycięstwo. Cieszy mnie rozpoczęcie tej dyskusji, szczególnie dlatego, że bat jest uważany za atrybut jeźdźca i wpisuje się w tradycję wyścigów konnych. Biorąc pod uwagę nową wiedzę z zakresu anatomii, fizjologii i życia emocjonalnego zwierząt, przyszedł czas, by przyjrzeć się użyciu bata na nowo. Jaka będzie przyszłość, tego nie wie nikt, ważne, że jako ludzie związani z wyścigami – jeźdźcy, trenerzy, sędziowie, właściciele i fascynaci, możemy być kreatorami nowej rzeczywistości w tej kwestii. Można więc przyznać, że bat był i jest, ale czy będzie, to czas pokaże. Tradycję faktycznie ciężko zmienić, choć na szczęście jest to możliwe, inaczej dalej tkwilibyśmy w niewolnictwie, a kobiety nie miałyby swoich praw.

***

Poprzez holistyczne spojrzenie na używanie bata w wyścigach konnych chciałabym przybliżyć pewne tematy, mające wpływ na tę kwestię, a przynajmniej mieć powinny. Nie można rozpatrywać zasadności używania bata, nie przyglądając się temu, jak konie odczuwają ból i jaki to ma wpływ na emocje i stres, a te znów na zachowania i wydolność koni w gonitwach. W jaki sposób uczą się konie i jak możemy kształtować ich zachowania. Wreszcie ważna kwestia bezpieczeństwa jeźdźców i koni: czy bat faktycznie przyczynia się do bezpieczeństwa, czy jest dokładnie przeciwnie?

***

Jakiś czas temu natknęłam się na raport z badań dr Lydii Tong, patologa weterynaryjnego z Australii. Porównała pod mikroskopem skórę koni i ludzi. Wyniki mogą być zaskakujące, szczególnie dla osób, które uważają, że konie są gruboskórne i są mniej wrażliwe na ból niż ludzie. Dr Lydia pobrała wycinki skóry z miejsca na zadzie, w którym zazwyczaj przykładany jest bat w wyścigu. Swoimi badaniami i obserwacjami udowodniła, że naskórek konia jest cieńszy niż ludzki. Konie mają więc mniejszą warstwę chroniącą, tę wrażliwą, w której znajdują się nerwy czuciowe. Dodatkowo okazało się, że mają więcej zakończeń nerwów odpowiedzialnych za odczucie bólu. Ten fakt pozwala wysnuć wniosek, że konie odczuwają ból przynajmniej tak samo, jak my, ludzie, lub nawet bardziej. Dla mnie to informacja, że konie nie potrzebują wcale silnych bodźców, żeby poczuć sygnał od jeźdźca i możemy stosować naprawdę delikatne działania w komunikacji z nimi. Subtelność czucia poprzez skórę można zaobserwować w okresie letnim. Gdy owad usiądzie na końskiej skórze, koń wówczas niemal natychmiast strąca go drżeniem mięśnia. My mamy tak samo.

***

Baty piankowe, od kilku lat używane w wyścigach, niestety nie rozwiązują problemu. Istnieje przekonanie, że używanie takiego bata nie boli. Biorąc udział w gonitwie, zostałam niefortunnie uderzona takim batem w udo. Mimo adrenaliny odczułam to bardzo boleśnie. W następnych dniach na mojej skórze pojawił się sporej wielkości siniak. Końska skóra pokryta jest sierścią, co maskuje obecność sińców. Dr Jonica Newby, weterynarz, pisarka naukowa i prezenterka, przeprowadziła na sobie taki eksperyment. Poprosiła dżokeja o uderzenie batem piankowym w jej udo. Miał uderzyć z taką siłą, jak robi to w wyścigu. Opowiadała później o swoich odczuciach i pokazywała odczyn, który pojawił się na skórze. Dodatkowo, badano kamerą termowizyjną pojawiający się stan zapalny skóry w miejscu uderzenia. Wyniki były jednoznaczne – uderzenie piankowym batem bolało i wywołało stan zapalny.

***

Czemu zatem konie czasem nie reagują na delikatne bodźce, skoro ich skóra jest tak wrażliwa? Dlaczego wiele koni wyścigowych napiera na wędzidło? Dlaczego niektóre nie reagują wyraźnym przyspieszeniem na posyłanie w gonitwie, a niektóre z nich wydają się tępe i opieszałe w reakcjach na bodźce? Takie końskie zachowania mogą prowadzić do mylnych wniosków, że są „gruboskórne” i potrzebują mocniejszego działania. Myślę, że odpowiedź może być w dużej mierze związana z naszą nieznajomością kształtowania końskich zachowań. Dzieje się tak, ponieważ nie nauczyliśmy swoich koni reagować na małe, drobne sygnały. W skrócie – sami uczymy je nie reagować lub reagować opieszale na nasze bodźce i często zamiast uczulać na subtelne bodźce, odczulamy nawet na te mocne. Konsekwencją tego jest używanie coraz mocniejszych pomocy jeździeckich, co w dłuższej perspektywie nie przynosi efektów. Można to porównać do rozmowy z kimś, kto nie zna naszego języka. To, że zaczniemy mówić głośniej, a nawet krzyczeć, nie spowoduje, że nas zrozumie. Wręcz przeciwnie, może to wywołać w najlepszym przypadku frustrację, a w innym to, że ta osoba po prostu nie będzie chciała z nami rozmawiać. Podobnie jest w komunikacji jeździec – koń. Konie, które napierają na wędzidło, nie reagują na łydkę oraz na posyłanie w gonitwie, a także te, które „bez bata nie polecą”, to konie nienauczone dobrej, jasnej komunikacji i wręcz odczulone na działanie pomocy. Warto więc nie ignorować podstaw teorii uczenia się i kształtowania zachowań, gdyż ta wiedza, przełożona oczywiście na doświadczenie, mocno poprawia komunikację ze zwierzęciem i czyni ją jasną i zrozumiałą. Z czasem pozwala na używanie coraz delikatniejszych sygnałów. Im bardziej wyczulony koń i świadomy swego działania jeździec, tym lepsza komunikacja i motywacja do powtarzania tego, czego oczekujemy. Inaczej jedzie się na koniu, który nas rozumie i reaguje na subtelne sygnały, a inaczej na takim, który non stop napiera na wędzidło, skręca, gdzie chce, zwalnia bądź przyspiesza w dogodnym dla siebie momencie. Dodam, że jest to również bardzo energochłonny proces zarówno dla jeźdźca, jak i jego wierzchowca. Powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, jak wzmacniać zachowania koni i tym samym zwiększać prawdopodobieństwo ich występowania w przyszłości, jak również jak wygaszać te niepożądane. Wiedza ta nie jest żadną tajemnicą i jej podstawy wydają się bardzo proste.

***

Wykorzystując informacje o tym, jak uczą się zwierzęta, uczyłam nasze konie reakcji na posyłanie. Celem było przyspieszenie na dotyk moich dłoni w odpowiednim miejscu na końskiej szyi. Rozłożyłam to na małe kroki, zaczynałam od stępa, następnie kłusa, potem w galopie. W efekcie konie przyspieszały od posyłania i nie potrzebowały do tego bata. Dwa konie, które wówczas trenowałam, biegały z powodzeniem na torze wrocławskim. Bachtanka, ścigając się „bez bata”, wygrała cztery gonitwy, w tym nagrodę Prezydenta Wrocławia w 2015 r., oraz została ogłoszona Koniem Roku, a Sauron zwyciężył w trzech gonitwach. Możemy więc kształtować zachowania, oczywiście w miarę wytrenowania, stanu zdrowotnego i predyspozycji danego konia. Wierzchowiec, który nie ma możliwości, żeby przyspieszyć, po prostu tego nie zrobi.

***

Oczywiście wiele koni zareaguje zwiększeniem szybkości po uderzeniu batem. Przecież są to zwierzęta uciekające, bodziec bólowy w trakcie uderzenia często sprawi, że koń spanikowany przyspieszy. Myślę, że ma to również znaczenie w częstotliwości doznawanych kontuzji, których przecież niemało na wyścigach. Koń popędzany samym posyłem raczej zareaguje zwolnieniem tempa, gdy będzie go bolała noga. Może nie wygra w ten sposób wyścigu, ale uchroni siebie i często również jeźdźca przed kontuzją. Dodatkowo, użycie bata w nieodpowiednim momencie, chociażby wtedy, gdy koń przyspiesza, może zostać uznane przez niego za karę. Efekt będzie taki, że zacznie zwalniać, bo zostanie ukarany w momencie, w którym stara się najbardziej. Bicie takiego konia może prowadzić do wyuczonej bezradności, koń straci motywację, gdyż jego wysiłki wywołają ból. To niestety sprawi, że nie będzie szukał on już rozwiązań, tylko biernie podda się działaniu bodźca, w ogóle nie reagując na niego. Taki stan często określany jest na wyścigach konstatacją „stracił serce do walki”. To bardzo smutny efekt. Myślę, że większość jeźdźców i trenerów wyścigowych jest w stanie wymienić co najmniej kilka takich koni. Zachowanie to koń zapamięta bardzo dokładnie, ponieważ silne emocje i stany zagrożenia wpisują się w jego pamięć. Taki brak reakcji występuje później z automatu i bardzo trudno z niego wyjść. Koń, choć możliwości ma, nie jest w stanie ich pokazać. Weźmy więc odpowiedzialność za to, czego i w jaki sposób uczymy nasze konie.

***

Większość koni wyścigowych stresuje się przed wyścigami. Niektóre przed gonitwą są tak pobudzone, że stają się wręcz niebezpieczne. Konie kojarzą doświadczenia z poprzednich wyścigów, reagują adekwatnie do tego, jakie mają skojarzenia z przeszłości. Używanie bata i związany z tym ból nie sprawią, że wychodząc do następnego wyścigu będą spokojniejsze. Wręcz przeciwnie, w niektórych przypadkach stres i wydzielanie adrenaliny mogą całkowicie zmęczyć konia przed gonitwą. Taki koń „spali się” już przed wyścigiem i nie zaprezentuje swych predyspozycji w gonitwie.

***

Aspektem, którego na pewno nie chciałabym pominąć w tym wywodzie, jest bezpieczeństwo dżokejów i koni w wyścigach. Wielu jeźdźców jest przekonanych, że bat zapewnia im większe bezpieczeństwo podczas gonitwy i zapobiega zmianie toru jazdy przez konie. Dżokeje podczas wyścigu mają bardzo krótkie puśliska. Jeździec podczas galopu praktycznie stoi w strzemionach i ma bardzo małe możliwości oddziaływania na konia, np. dosiadem czy łydkami. Każde wybicie z równowagi, potknięcie czy gwałtowna zmiana toru jazdy może być niebezpieczna i spowodować wypadek. Zgadzam się z tym, że bat trzymany przy łopatce może zapobiec uciekaniu konia na bok. Machnięcie batem koło szyi lub lekkie klepnięcie w łopatkę nie powoduje bólu, a może być bodźcem, zapobiegającym karambolom na torze. Dlaczego by nie dopuścić używania bata w wyścigach tylko w celu korekcji jazdy i dla zachowania bezpieczeństwa? Pamiętajmy przy tym o tym niebezpiecznym aspekcie, że po uderzeniu batem w zad konie czasem zmieniają gwałtownie tor jazdy i stwarzają wtedy właśnie zagrożenie dla siebie i innych koni i jeźdźców.

***

W Polsce zasady używania bata w gonitwach zawiera regulamin wyścigów konnych. Według niego jeździec nie może nadużywać bata w stosunku do dosiadanego konia, w szczególności przez zbyt dużą liczbę pobudzeń, zbyt mocne pobudzanie oraz przez podnoszenie ręki powyżej linii barku (ramienia), a dopuszczalna liczba pobudzeń konia batem na prostej finiszowej wynosi sześć. W regulaminie nie ma jednak wzmianki, dotyczącej liczby uderzeń w trakcie wyścigu poza prostą finiszową. Biorąc pod uwagę tylko te sześć dopuszczalnych uderzeń, przeprowadziłam matematyczne działanie. Liczba startów w 2020 r. w ponad 500 gonitwach wyniosła 4077, na trzech torach w Polsce, we wszystkich rasach i kategoriach wiekowych koni, we wszystkich rodzajach gonitw z wyłączeniem kłusaków. Mnożąc 4077 przez sześć dozwolonych maksymalnie uderzeń, uzyskujemy 24 462 uderzenia, jakie miały prawo spaść na końskie zady w polskich wyścigach w jednym sezonie zgodnie z regulaminem wyścigów konnych! Warto się przyjrzeć Ustawie o ochronie zwierząt, która jasno mówi:

Art. 15.1. Warunki występów, treningów i tresury oraz metody postępowania ze zwierzętami wykorzystywanymi do celów rozrywkowych, widowiskowych, filmowych, sportowych i specjalnych nie mogą zagrażać ich życiu i zdrowiu ani powodować cierpienia.

***

Konie towarzyszące człowiekowi od ponad 5000 lat są według moich obserwacji jedynymi zwierzętami, wobec których tak jawnie można używać bata czy palcata. Dzieje się tak w całym sporcie jeździeckim, także w rekreacji. Stało się to normą do tego stopnia, że nikogo nie dziwi widok jeźdźca z batem. Zapominamy, że mamy do czynienia z niezwykle wrażliwymi i czującymi zwierzętami, a dzięki właśnie tym ich cechom komunikacja na linii człowiek – koń przy użyciu delikatnych pomocy jest jak najbardziej możliwa. Wiem, że dzięki znajomości podstaw teorii uczenia się możemy kształtować zachowania koni, również takie, jak przyspieszanie w wyścigu na sygnał niewywołujący bólu. Czemu więc nie zrobić kroku w kierunku poprawy dobrostanu koni wyścigowych, jeśli rozwiązania mamy na wyciągnięcie ręki? Skorzystałyby na tym nie tylko konie, ale również całe środowisko wyścigowe. Wyścigi nie straciłyby nic ze swojej widowiskowości, a mogłyby zyskać nowych zwolenników, szczególnie tych, którym na razie kojarzą się z przemocą.

Autorka tekstu na Bachtance (Kandahar Run – Batalistyka/Jape)
Archiwum autorki

Szczepan Mazur bez bata wygrywa na Bachtance Nagrodę Prezydenta Wrocławia 2015
Fot. Dorota Klinowska

 

 

* zdjęcie tytułowe – archiwum autorki

Zobacz też